aboutBg

O Recoo

01 SPOJRZENIE NA ŚWIAT

Zanurzona w schematach i paradygmatach podążałam jedyną, najjaśniejszą ścieżką. Ścieżką, która stała się wyidealizowanym, pięknym i niedoścignionym obrazem samej siebie, wyznaczonym przez rodzinne wzorce, tradycję, media i wizje społeczne.

Jako świeżo upieczony mgr psychologii, wiedząc już, iż moim miejscem nie będzie zacisze gabinetu, lecz globalna organizacja, postanowiłam wykorzystać swoje aspiracje i dotychczasowe kompetencje w branży rekrutacyjnej. Uznałam to za „połączenie idealne”. By stać się częścią świata biznesu, skierowałam swoją aplikację do globalnej organizacji rekrutacyjnej Hays- ówczesnego lidera na rynku rekrutacji.

To był piękny słoneczny dzień. Lato 2008. Żwawym krokiem podążałam ul. Złotą w Warszawie, by spełnić swoje marzenie zawodowe. Czułam ekscytację, w głowie mętlik, czasami brakowało mi tchu. Chłonęłam ten moment. Moja zatłoczona Warszawa.

Spotkanie rozpoczęło się punktualnie. W biurze panował spokój, a w mojej głowie chaos. Jakby szum myśli, ostatni szlif przygotowanych wypowiedzi. Po trzech etapach rekrutacji poproszono mnie o kolejne – już ostatnie spotkanie. Otrzymałam zaproszenie, jednak nie byłam pewna, czego mogę się spodziewać. Nawet o to nie dopytałam. Jakby jakaś wewnętrzna siła mnie przed tym pytaniem broniła z obawy, że otrzymam informację nie taką, na którą tak niecierpliwie czekałam.

Usłyszałam nadchodzące kroki, dźwięk uginającej się klamki. Do sali weszli Marek i Elena. Oboje zajęli miejsca z jednej i drugiej strony, okalając moją osobę. Jakby uniemożliwiając mi wyjście. I po krótkiej chwili, kiedy to zdążyłam się już mocno zarumienić i wziąć kilka głębokich oddechów, usłyszałam: Już Pani nie wypuścimy.

Marek i Elena zaprosili mnie do swojego świata rekrutacji i tak rozpoczęłam przygodę w dynamicznie rozwijającym się zespole dedykowanym klientom z branży farmaceutycznej, badań klinicznych oraz sprzętu medycznego.

Aleksandra Ratajczak

02 DEFINICJA SUKCESU

Biznesowy świat wysoko postawił mi poprzeczkę. Szkolenia, treningi, praktyka. Czułam ogromną ekscytację, a animuszu do wkraczania w nowe progi dodawali mi moi mentorzy. Z pełnym zapałem wgryzłam się w swoje obowiązki. I tak, krok po kroku stawałam się – jak mi się zdawało – lepszą wersją siebie, nasycając się korporacyjnymi standardami, nabywając odwagi do stawiania coraz
to wyższych celów. Co zresztą miało swoje odzwierciedlenie w wynikach rocznych, kiedy to po pierwszym, niecałym roku pracy, otrzymałam tytuł najlepszego Młodszego Konsultanta Roku, osiągając wyniki wytrawnego Rekrutera.

Realizowałam proces za procesem. By lepiej zrozumieć specyfikę poszczególnych stanowisk wczytywałam się w artykuły branżowe, lub po prostu korzystałam z najlepszego wsparcia dostarczającego gro wiedzy, jakim byli moi zawsze chętni do pomocy kandydaci. Nierzadko wystarczył jeden lub dwa telefony, by znajomy znajomego podzielił się wiedzą i opowiedział mi o specyfice określonej roli oraz o aspektach, na które powinnam zwrócić uwagę. Nie zapomnę dnia, w którym podczas jednego ze spotkań z klientem, z którym to prowadziliśmy rozmowy na temat nowo tworzonego stanowiska, służyłam ekspertyzą i rozeznaniem w temacie drugiej stronie. Podczas tej rozmowy odkryłam, jak wielką satysfakcję dają mi profesjonalne i partnerskie relacje z klientem.

Mijały dni, tygodnie, miesiące i lata. Zatraciłam się w swojej pracy. Nic nie miało dla mnie takiego znaczenia, jak oddanie codziennym obowiązkom zawodowym, szczególnie, że moją pracą była praca z ludźmi. Korporacja nauczyła mnie kochać karierę. Poddałam się kultowi KPIs i standardów, jako narzędzi, które wówczas wydawały mi się jedyną drogą wskazującą drogę do sukcesu. Zaakceptowałam mój brak balansu pomiędzy życiem prywatnym i zawodowym, przyjmując, że tylko taka postawa jest wyznacznikiem mojej skuteczności. I w końcu uwierzyłam, że osiągane wyniki definiują moje życie. A regularne „uniesienia emocjonalne” wynikające z satysfakcji z osiągnięć, zastąpią niezbędny odpoczynek i wewnętrzny spokój.

Jednak poczucie satysfakcji malało. Kariera nie otuliła mnie ciepłym ramieniem. Nie była to relacja czysta i czuła, transparentna i bezpieczna. Było to uczucie nierzadko zaborcze, odzierające mnie z emocji i spontanicznego wyrażania siebie. Zrozumiałam, że działam jak zaprogramowany robot, gdzie wynik i nacisk na ich realizacje są nadrzędne. A przecież to ludzkie historie zasilają mnie, jako człowieka. Zauważyłam, że stałam się amalgamatem cech w części swoich, a w części narzuconych przez pożądany wizerunek konsultanta. Zaczęłam przyglądać się wartościom korporacyjnym i kulturze biznesowej. Zrozumiałam, że nie jest to moja droga rozwoju, i że w ten sposób nie zrealizuję swojej wizji wspierania innych. Cyfry i plany są ważne- determinują nas do działania, jednak nie mogą determinować całości relacji.

03 REFLEKSJA

To był moment przełomowy – od zagubienia, przez refleksję, aż do pierwszych otrzeźwiających wniosków. Z tego miejsca odważnie poszłam dalej, szukając sposobu na realizację swoich aspiracji zawodowych.

Swoje kompetencje budowałam w renomowanych organizacjach rekrutacyjnych, współtworzyłam
i budowałam butikową agencję rekrutacyjną. Po latach zrozumiałam, że jako partner biznesowy jestem zobligowana swoje działania wykonać odpowiednio, a słowo to może mieć odmienne znaczenie dla każdego z nas.

04 ODWAGA, CZY SAMOŚWIADOMOŚĆ?

Arystoteles opisał odwagę jako „złoty środek, leżący pomiędzy biegunem tchórzostwa, a biegunem nadmiernej porywczości”. Nauczał, że aby rozwinąć w sobie cechę, której nam brakuje musimy zachowywać się tak, jakbyśmy ją posiadali. Tak postąpiłam. W korporacji nabrałam szlifów, nauczyłam się działać skutecznie w określonych ramach, zrozumiałam procesy i odkryłam, że biznes, który znam, mogę ująć inaczej, po swojemu, pielęgnując przy tym wiarę w człowieka i jego komfort.

Dziś działam według swoich zasad i wartości. Kwestionuję niekorzystne standardy i konstruktywnie proponuję nowe. Wiem, jaką wartość wnoszę w procesie rekrutacji i dbam o to, aby wszyscy jego interesariusze czuli się bezpiecznie. Te słowa mogą być nic nie znaczącym frazesem, ale dla mnie są realnym życiem i konkretnymi efektami.

Dziś również wiem, że szacunek Klienta i Kandydata zbuduję przez cierpliwie, nienachalne i konsekwentne działania, które staną się podstawą do zbudowania trwałej relacji. Wiem też, że międzynarodowa marka i rozpoznawalny szyld nie są jedynym wyznacznikiem jakości. Ostatecznie liczy się rezultat oraz sposób jego osiągnięcia – a tu wszystko sprowadza się do człowieka i dobrze rozumianego ludzkiego podejścia.

Jako partner w biznesie jestem uważna, poszukuję rozwiązań optymalnych, ekonomicznych, minimalizujących ryzyko niepowodzenia. Ugruntowałam swoje spojrzenie na świat. To spojrzenie przerodziło się w biznes – moje RECOO, gdzie łącze jego twarde wymagania z pełnym empatii podejściem do człowieka, budując przy tym swoją markę osobistą w oparciu o najważniejszą dla mnie wartość, jaką jest autentyczność.

05 WIARYGODNOŚĆ

Ogromnie się cieszę, kiedy to spojrzenie staje się tożsame z moim wizerunkiem w oczach kandydatów i klientów. Otrzymałam wiele słów, będących docenieniem mojej pracy, mojej osoby i sposobu działania. Słów, które zostały spisane i przedstawione w postaci referencji. Referencji, które mam nadzieję, są namacalnym odzwierciedleniem mojej wiarygodności.